Categories
Artykuły Uncategorized

Znowu mi się nie udało! Autosabotaż w pracy.

Czyżby? Samo? Nie. Ty sam sobie odebrałeś możliwość cieszenia się podziękowaniem, uznaniem i podziwem, adekwatnym do wysiłku, który włożyłeś w przygotowanie strategii, pozyskanie klienta czy wdrożenie projektu. Odpuściłeś przed samą metą, zasabotowałeś swoją pracę, by móc siebie za to skrytykować czyli potwierdzić wszystkie negatywne przekonania na swój temat.

Dlaczego? Ponieważ jest w Tobie mechanizm autodestrukcji i w pracy zawodowej najczęściej uruchamiasz jedną z czynności autodestrukcyjnych – autosabotaż.

Jako osoba pochodząca z rodziny dysfunkcyjnej, nie potrafisz wyrażać i przeżywać konstruktywnie podstawowych emocji takich jak ZŁOŚĆ, SMUTEK, WSTYD, LĘK I RADOŚĆ. Oczywiste? Raczej nie, ale opierające się na dosyć prostym cyklu.

  1. DDD nie potrafi przeżywać konstruktywnie emocji co powoduje NAPIĘCIE.
  2. DDD musi ‘odładować’ napięcie, ponieważ jest go za dużo. Tak jak nie potrafi przeżywać emocji, tak nie potrafi wyładować napięcia w konstruktywny czyli nieuszkadzający siebie i innych sposób.
  3. Pojawia się AUTODESTRUKCJA i czynności autodestrukcyjne aby rozładować napięcie.
    Autodestrukcja jest stylem uszkadzania siebie w celu rozładowania napięcia. To WŚCIEKŁOŚĆ do siebie, implozja do środka.
  4. Pojawia się uczucie pozornej ulgi. Pozornej, ponieważ aby ją osiągnąć, skrzywdziliśmy siebie. Pozorna ulga ponownie prowadzi do napięcia.
  5. Cykl zaczyna się od nowa.

Jako DDD aby sobie poradzić z tym, co się w nas dzieje, stosujemy czynności autodestrukcyjne. Tak w życiu jak i w pracy.

Główne czynności autodestrukcyjne

W kwestii pracy zawodowej, chcemy zwrócić szczególną uwagę na wspomniany już AUTOSABOTAŻ. Sami sobie coś odbieramy, niszczymy, po to aby potwierdzić sobie negatywne przekonania na własny temat. Jest to bardzo silny mechanizm, o dużym polu rażenia.

Można powiedzieć, że w autosabotażu zawiera się wiele innych czynności destrukcyjnych:

  • negatywne myślenie na własny temat, nasycone wrogością i pogardą
  • poniżanie siebie i odmawianie sobie praw
  • karanie siebie
  • codzienna apokalipsa, przepowiadanie sobie katastroficznych i niszczących wydarzeń
  • prowokowanie negatywnych i uszkadzających reakcji otoczenia.

To wszystko jest ze sobą powiązane.

Autosabotaż wiąże się z mechanizmem wewnętrznego krytyka.

Okrutny mechanizm autosabotażu polega na tym aby poprzez brak uznania dla siebie, a więc dla tego co robię w swoim życiu, w pracy zawodowej, mieć ponownie powód do tego by skopać siebie od środka. „Nie potrafię, nie dam rady, nie zasługuję, nie poradzę sobie, podium jest dla innych, nie dla mnie” – to jest głos wewnętrznego krytyka, o którym więcej napiszemy w kolejnych artykułach.

Autosabotaż to odebranie sobie prawa do wygranej tuż przed metą.

Najbardziej przykrą istotą autosabotażu jest to, że my dwa kroki od mety, albo się zatrzymujemy i zaprzestajemy działania, albo przewracamy czyli celowo burzymy to co zbudowaliśmy. Mówi się wtedy, że coś sobie „sabotujemy”. Zwykle jak to się dzieje, nie zdajemy sobie z tego sprawy. Może nas olśni za którymś razem, jak zauważymy pewną powtarzalność w pomijaniu przy awansie, premii czy poczuciu tak wielkiej beznadziei i frustracji w pracy, że po prostu z niej rezygnujemy. Idziemy do kolejnej, w której nasz mechanizm działa tak samo i wszystko ponownie się odtwarza.

Dlaczego nie wychodzi nam w pracy? Ponieważ sabotujemy wyniki swoich starań, przekreślamy swoje osiągnięcia. Pracujemy nad czymś od dłuższego czasu, staramy się, robimy coś jak najlepiej potrafimy, dajemy z siebie wszystko, ogrom dobrej pracy jest już za nami, jest finałowy pokaz, prezentacja, konieczność wyjścia z tym co zrobiliśmy i nagle pstryk – włącza się blokada i nie stawiamy kropki nad „i”. Mają być brawa, a jest wielkie nic. Poczucie beznadziei, że znowu nam się nie udało. Wracamy do początku.

Autosabotaż to jest błędne koło odbierania sobie praw i potwierdzania negatywnych przekonań o sobie.

Wszystkie negatywne przekonania są potwierdzone, odświeżone, więc znowu można czuć permanentnie smutek, lęk, wstyd. Nie umiemy przeżyć ich w konstruktywny sposób, pojawia się napięcie, chcemy je zredukować i idziemy w czynność autodestrukcyjną. To jest zamknięte koło.

Na co warto zwrócić uwagę i nad czym warto się zastanowić?

  • Trudno jest nam uwierzyć, że jesteśmy zdolni do krzywdzenia siebie.
  • Trudno jest nam uwierzyć, że robimy to praktycznie każdego dnia.
  • Trudno jest nam uwierzyć że myśląc, że robimy dobrze, tak naprawdę robimy źle.
  • Trudno jest nam uwierzyć, że dotychczas stosowane czynności, które nas wentylowały, a więc przynosiły spokój, ulgę, przyjemność – w rzeczywistości okazują się destrukcyjne i niszczące.
  • Autodestrukcja jest mechanizmem nieświadomym, do czasu kiedy konsekwencje są tak dotkliwe, że trzeba coś z tym zrobić i krok po kroku uświadamiać co sobie robiliśmy.
  • Autodestrukcja jest pułapką, w którą wpadliśmy w dzieciństwie, nie ze swojej winy.
  • Autodestrukcja to jest nasz ułomny sposób poradzenia sobie z emocjami, których rodzice nie nauczyli nas wyrażać.
  • Autodestrukcji nie da się wyłączyć, zaprzestać, zapomnieć. Trzeba uznać, że się ją ma i pracą nad swoimi emocjami, starać się wyciszać i przeformułowywać.
  • Trzeba mieć świadomość, że czynności autodestrukcyjne pogłębiają się. Ilość i jakość tych dzisiejszych, z czasem zmieni swój rozmiar i charakter, oczywiście kosztem nas. Będziemy za to płacić coraz większą cenę.
  • Poszczególne czynności autodestrukcyjne przełączają się między sobą – jeśli jedna przestaje działać, sięgamy po kolejną.
  • Autosabotaż nazywany jest także WEWNĘTRZNYM SABOTAŻEM, co jest niejako zgubnym kamuflażem, bowiem jego moc i determinacja, w efekcie, z czasem, niszczy nie tylko nas samych, ale także nasze otoczenie.
  • Autodestrukcja z czasem staje się destrukcją – rujnuje nas i to co nas otacza – rodzinę, pracę, związek.
  • Z autodestrukcją bardzo mocno wiąże się mechanizm WEWNĘTRZNEGO KRYTYKA.
  • Aby wyjść z autodestrukcji – trzeba opuścić gardę, zatrzymać się, zwolnić i zrobić coś najtrudniejszego na świecie – skontaktować się ze sobą. Poczuć swoje emocje takie jakie są. Stanąć z nimi twarzą w twarz. Wziąć na klatę – to trochę jak wyjście na ring. Wygrywasz już jak na niego wchodzisz, także spokojnie. Jeszcze tylko kilka bitew przed Tobą, ale jeśli na nim jesteś, to najważniejszą, ze sobą już stoczyłeś.